Temat: |
Re: reanimacja oncidium i katlei |
Autor: |
AB |
E-mail: |
|
Data: |
wtorek, 12 czerwca 2007 19:52:53 |
W reanimacji roślin jedynym zniechęcającym czynnikiem wydaje się ilość czasu jaka musi upłynąć do kolejnego kwitnienia rośliny. Roślina pozbawiona korzeni (Twoje oncidium) będzie rosła że tak się wyraże "od początku". Nowy przyrost który wyrasta u jego podstawy nie osiągnie wielkości poprzedniego, ale jak tylko wypuści korzonki, roślina jest uratowana. Kolejny przyrost będzie też ciut większy, ale wciąż niezdolny do zakwitnięcia i tak dalej. Roślina zaczyna od nowa. To tak jakby posiadać podniszczoną sadzonkę, a nie roślinę którą była, rośliną zdolną do kwitnienia.
Po obejrzeniu fotografii, moim zdaniem, obie rośliny, a szczególnie cattleya są dalekie od stanu w którym nadają się do wyrzucenia, ja też mam wiele reanimacji za sobą, wynika z nich wszystkich jedno - jeśli nie żal ci czasu, to storczyka można wyrzucić tylko wtedy gdy jest całkiem brązowy i nie ma w nim już odrobiny życia. Podpowiem, że cattleya ma zbyt drobne podłoże (co już zauważyła osoba odpowiadająca na poprzednią wiadomość). Rodzaj cattleya udaje się wyłącznie w podłożu o grubej strukturze, bardzo przewietrznym, mogą to być bardzo grube kawałki kory. Musisz ją wyciągnąć z tego podłoża i przesadzić odcinając martwe korzenie (kolor brązowy, miękkie w dotyku, może z nich wyciekać woda, zewnętrzna warstwa welamenu schodzi łatwo po delikatnym pociągnięciu), po liściach widać że jest odwodniona, mimo że podłoże wygląda na podlane, przez przeźroczystą doniczkę nie widać żywych korzeni. W odrodzeniu się cattleya jest taki problem że korzenie powstają praktycznie wyłącznie na nowych przyrostach. Powinny pozostać na półcienistym oknie, z dala od letnich upałów i należy ustawić blisko nich nawilżacz powietrza i ... czekać.
Również pozdrawiam. |
|
|
|