Autor: |
Jerzy Dziedzic |
E-mail: |
jerzy@orchidarium.pl |
Data: |
piątek, 13 września 2013 12:03:25 |
Powodem, dla którego prawie wcale nie chwalę się kwitnącymi roślinami, jest to, że większość mojej kolekcji padła podczas przeprowadzki trzy lata temu. Przeprowadzałem się w październiku, w temperaturze 5 stopni, dom był jeszcze nie ogrzewany, a ja miałem przez miesiąc na głowie wszystko inne, tylko nie storczyki. W moim orchidarium ocalało 5 na około 100 roślin. Nieco trudno dawać rady na podstawie takich doświadczeń.
Niemniej jednak - moim zdaniem najważniejsze jest światło. Bardzo trudno jest doświetlić orchidarium, któremu brak naturalnego słońca. Żeby zapewnić odpowiednią ilość światła, liczba świetlówek (czy cokolwiek innego się stosuje) musi być bardzo duża, ich rozłożenie dość równomierne od góry do dołu (czyli nie tylko na szczycie orchidarium), co w rezultacie wygląda kosmicznie/produkcyjnie/dziadowsko w zależności od wyobraźni (lub jej braku) i zawartości portfela (lub jej braku ).
Więc moja rada - uprawa w stylu produkcyjnym i eksponowanie tylko roślin kwitnących. Lub dwa orchidaria - jedno do uprawy, drugie z ciekawym wystrojem, innymi roślinami i storczykami wstawianymi tylko tymczasowo.
Chyba że ktoś ma fundusze (i pomysł!) na wykonanie czegoś, co zapewni roślinom odpowiednie warunki do życia w dłuższym okresie czasu, a jednocześnie będzie wyglądać estetycznie. Zresztą nawet wtedy przydaje się "produkcyjniak", bo zawsze będą rośliny tymczasowo wyglądające nieciekawie, chore lub wymagające okresowo innych warunków. |
|
|