Autor: |
Anna |
E-mail: |
annateresa@poczta.onet.pl |
Data: |
wtorek, 16 maja 2006 23:01:06 |
Witam,
Pani Mariolu po prostu uparłam się, że nie dam jej zginąć!
Po pierwsze pomyślałam, że tam gdzie je produkują muszą je sadzonkować, bo korzenie tak się jakoś zaczynają od razu od dołu grubej łodygi. To tak z obserwacji wyglądu mojej vandy, jeszcze jak się miała dobrze !
Więc przygotowałam malutką ceramiczną doniczkę (aby dłużej była wilgoć wokół podstawy uciętej sadzonki) i umieściłam w niej ucięty w żywym miejscu czubek pędu - bo tyle z całej rośliny zostało! Przycięłam do połowy długie liście, potraktowałam jak prawdziwą kwiatową sadzonkę - dziś bym sobie to darowała, wtedy wydawało mi sie , że tak trzeba ! Okręciłam łodygę delikatnie miedzianym drucikiem i przewlokłam przez dziurkę w doniczce oraz dookoła od góry doniczki - wszystko po to , aby umocować w pionie sadzonkę. By się nie chwiała i nie było możliwości uszkodzenia ewentualnie rosnących korzeni.
Napełniłam doniczkę grubym podłożem z OrchidSklepiku, do którego dodałam trochę pokruszonych, wyschniętych liści bukowych. Zrobiłam tak bo liście vandy były wyraźnie odwodnione, a ja chciałam aby wilgotne podłoże bardziej przylegało do dołu łodygi. Nie wiem czy to był dobry pomysł, ale zadziałało.
Postawiłam w widnym, ale nie tak słonecznym miejscu jak tego potrzebują vandy i podlewałam co trzy dni mocząc nawet przez godzinę wyłącznie w deszczówce.
Po kilku podlewaniach wyrażnie cofnęły się objawy odwodnienia, a sam czubek pędu vandy nabrał ładnego, jasno zielonego koloru. Ponieważ miałam wrażenie, że rośnie szczytowy listek, po dwóch miesiącach delikatnie wysypałam podłoże i.... ku mojej radości zobaczyłam 1 cm wybrzuszenie na dole łodygi, czyki rósł korzeń Uzupełniłam powtórnie podłoże i jeszcze jakiś czas podlewałam tylko wodą deszczową. Później zaczęłam od bardzo słabych dawek nawozu, aby nie spalić korzenia. W tym celu przepłukiwałam również podłoże. Trzeba było po prostu bardzo uważać.
Tak było około rok temu. Na pewno pomogła mi w tym wiosna i chęć rośliny do życia oraz jej tendencja do wzrostu. Pewnie miałam też odrobinę szczęścia!
W każdym razie się udało i jestem z mojej vandy bardzo dumna
Tak wyglądała w sierpniu zeszłego roku, po przesadzeniu do większej, bardziej przewiewnej doniczki z OS

Mam nadzieję, że coś pomogłam. Jak zakwitnie to pokażę - sama jestem ciekawa kwiatu, bo kupiłam przekwitniętą, na jesiennej wystawie w Krakowie w 2004 r.
Ale cierpliwie czekam
Przepraszam za długość tekstu
Pozdrawiam, Anna
|
|
|