Autor: |
Jerzy Dziedzic |
E-mail: |
jerzy.dziedzic@orchidarium.pl |
Data: |
środa, 4 czerwca 2003 23:26:22 |
Fiołki alpejskie nie uchodzą w zbiorowej świadomości za rośliny trudne, mnie się jednak udało i udaje zabić dość szybko każdego fiołka, którym obdarowuje mnie teściowa (chociaż to może dlatego, hi, hi...). A wszystko to POMIMO wielu lat doświadczeń w uprawie przeróżnych roślin, a i paru już lat doświadczeń w skutecznym zabijaniu fiołków.
Storczyki uchodzą powszechnie za trudne, a moje osiągnięcia w ich mordowaniu sięgają zaledwie 2-3 roślin rocznie przy ciągłej uprawie 140-160 roślin (z wyjątkiem ostatniej zimy, ale o tym kiedy indziej). Co jest nie tak z tym obrazem? Opcje są trzy - albo jestem geniuszem storczykowym, albo są to tak odporne rośliny, że nie udało mi się ich JESZCZE zabić, chociaż zapewne jestem na najlepszej drodze, albo są one zdecydowanie łatwiejsze w uprawie od fiołków alpejskich. Ponieważ nie mam o sobie szczególnie wygórowanego mniemania, rozpowszechniam przekonanie, że storczyki są równie łatwe w uprawie, co kapusta.
Moim zdaniem kłopoty nowicjuszy z utrzymaniem przy życiu pierwszych storczyków wynikają z dwóch powodów.
Pierwszy to stan tych roślin w momencie zakupu. W moim przekonaniu do polskich kwiaciarni trafiają najtańsze, najgorszej klasy rośliny. Wynika to ze zwykłych powodów ekonomicznych, czyli cen. Za takiego falenopsisa w OBI w Stuttgarcie trzeba dać prawie tyle euro, co u nas złotych, czyli jest on tam CZTERY razy droższy, a w oba miejsca trafiają one najprawdopodobniej z tej samej giełdy holenderskiej. Oznacza to na przykład, że falenopsis w polskiej kwiaciarni powinien był zostać przesadzony pół roku temu i jego korzenie potencjalnie są w tragicznym stanie. Poza tym całe poematy możnaby napisać na temat niewiedzy personelu na temat podstawowych wymagań storczyków, co nie przyczynie się do poprawienia ich stanu. Oznacza to w sumie, ze taka roślina wymaga od razu RATOWANIA, a nie zwykłej uprawy, co nie pozostawia już miejsca na najmniejszy nawet błąd początkującego hodowcy. Jedynym sposobem uniknięcia tego problemu jest odpowiednia selekcja roślin przed zakupem, co niestety wymaga też pewnej wiedzy, której z reguły brakuje osobie kupującej pierwszego w życiu storczyka. Dlatego też forum będzie zawsze zalewane tego typu pytaniami. Warto tu może zauważyć, że takie pytania zadawane w dwa tygodnie po zakupie rośliny nie są wcale potwierdzeniem teorii, że storczyki to rośliny "trudne", a są raczej odbiciem pewnego rodzaju rzeczywistości ekonomicznej.
Drugi to fakt, co genialnie zauważył Zbyszek Roman w swojej wyważonej wypowiedzi, że uprawa storczyków jest antyintuicyjna. Ich wymagania są całkowicie ODWROTNE od naszych przyzwyczajeń w traktowaniu roślin, a objawy problemów występują z takim opóźnieniem, że często przyczyniają się do wyciągania mylnych wniosków przez właściciela rośliny i wykonywania czynności "ratunkowych", które jeszcze pogarszają stan rośliny. W moim przekonaniu nie świadczy to o "trudności" uprawy, a jedynie o konieczności zdobycia pewnej minimalnej wiedzy o wymaganiach uprawowych. Tu z pomocą przychodzi głównie doświadczenie i literatura, a oba fora stanowią dziś duże udogodnienie w porównaniu z pustynią informacyjną sprzed kilku zaledwie lat.
A co do otoczek i innych poetyczności:
Prawda jest taka, że wszyscy na tym forum jesteśmy zakochani w tych roślinach. Są to najbardziej fascynujące, niezwykłe, egzotyczne i piękne rośliny na Ziemi. Natomiast codzienność ich uprawy bywa mało poetycka. Wystarczy być zmuszonym do codziennego, żmudnego spryskiwania kolekcji epifitów albo spędzić godzinę, podlewając je roztworem gnojówki, żeby cała teoria jedności ze swoimi roślinami wzięła w łeb. Być może dlatego z nimi nie rozmawiam, tylko co najwyżej mówię: "No może byś już zakwitł, palancie".
Pozdrawiam,
Jerzy
|
|
|