Autor: |
Jerzy Dziedzic |
E-mail: |
jerzy.dziedzic@orchidarium.pl |
Data: |
środa, 23 lutego 2005 23:18:14 |
To roślina z (nie)sławnego importu z Filipin... Po wypakowaniu z kartonu nie miała żadnych korzeni i wyglądała (pewnie słusznie) jak zerwana prosto z drzewa, mimo iż w certyfikacie CITES było napisane jak byk - "sztucznie propagowane". Zresztą nadal tak wygląda...
Ma to w sumie swój urok, a roślina wygląda nawet oryginalnie z uszkodzonymi przez szkodniki liśćmi. Można popatrzeć i zdać sobie sprawę, ze dwa lata temu rosła na drzewie w dżungli filipińskiej, a teraz rośnie w takim nieegzotycznym Wejherowie
Od półtora roku rośnie sobie na kawałku kory dębu korkowego z pewną ilością mchu torfowca owiniętą wokół najstarszej części łodygi i szczątkowych korzeni. Od przybycia wytworzyła cztery nowe korzenie, każdy po 20-25 centymetrów, które sterczą sobie w powietrzu w różne strony. Podlewam ją codziennie, a zimą z reguły co dwa dni. Wilgotność ma od 50 do 100% - średnio około 70%. Temperatury ma ciepło-umiarkowane, a przed sezonem grzewczym raczej chłodne. Światła nie aż tak dużo - tylko latem ze trzy godziny bezpośredniego słońca i to przez cieniówkę. Zimą zero...
Uprawiałem ją bez szczególnych nadziei na kwitnienie, bo we wszystkich opisach jej uprawy piszą, że wymaga bardzo dużo światła, prawie do poparzenia liści. A u mnie nawet vandy nie chcą kwitnąć
Więc trzymałem ją tak z myślą o przyszłych, dobrych czasach, kiedy będę miał szklarnię, a tymczasem w grudniu z kąta liściowego zaczęła rosnąć łodyga kwiatowa...
No i dorosła i nawet nie straciła żadnego pączka!!!
Pierwszy kwiat rozkwitł już prawie dwa tygodnie temu, a do dziś jeszcze nie rozwinął się ostatni pąk, więc (moim zdaniem) wróży to trwałość kwiatów i długie kwitnienie.
Mam jeszcze w kolekcji czery gatunki Renanther i teraz z niecierpliwością przyglądam się ich kątom liściowym



Jerzy |
|
|